czwartek, 26 kwietnia 2012

sędzia kalosz

Na 120km mieliśmy całą drużyną założyć ranta, nasi się gdzieś zakręcili z tyłu więc ranta zrobiłem z Michałem i 4 Rabobankami, wszystko ładnie postrzelało ale jak wjechaliśmy na główną drogę to znowu się zjechało. Niestety w tym momencie złapałem gumę i nie wiem czym się kierował sędzia nie pozwalając mojemu dyrektorowi sportowemu, aby doholował mnie do peletonu. Próbowałem chociaż dojechać do kolumny samochodów, zabrakło niewiele. Później już bez spalary, lepiej dostać 6min jak 2min, może przynajmniej będzie mi łatwiej powalczyć na etapach. Michał nadal w grze, a ja już bez stresu ;)

środa, 25 kwietnia 2012

Tour de Bretagne lets get it started

No to zaczęliśmy "Tour de Bretagne". Za nami pierwszy etap, 160km, deszcz i 10 w skali Beauforta. Założyłem sobie wysokie koła i normalnie latałem. Bywały momenty, że się poważnie zastanawiałem czy nie zjechać do pit stopu na zmianę kół, ale wtedy pomyślałem, co by w takiej sytuacji zrobił Thor Hushovd i nie wymiękłem ;) Na 30km do mety wiatr w plecy i zaatakowałem na rondzie, paliłem przez 3km samemu a potem naszła mnie 15 osobowa grupka z Michałem. Na koniec mieliśmy 3 kręte rundy po 3km, max przewaga ok 30sec. Na ostatnim okrążeniu widziałem, że przewaga maleje więc próbowałem pomóc Michałowi, który potrafi bardzo dobrze finiszować z takich grupek. Opłacało się, bo Michał skończył 3ci, ja troszkę dalej i z minimalną stratą na mecie. Przed nami jeszcze 6 etapów, a dzisiejszy raczej można zaliczyć do łatwiejszych, więc na moje jeszcze dużo może się wydarzyć. To be continued...

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Tro Bro Leon

Bardzo ciekawy wyścig z ponad 20 odcinkami drogi szutrowej. Niektórzy porównują ten klasyk do "Paryż-Roubaix" ale jest to zdecydowanie co innego,  kostka jest  bardziej wymagająca. Najgorsze momenty to wyjścia z sektorów jak już peleton jest rozciągnięty. Ostatnie 60km musiałem się ostro zaginać, aby nie puścić koła, niestety złapałem gumę na odcinku gdzie chyba poszła największa wyciągara i peletonu już nigdy nie zobaczyłem, później kolejna guma i po wyścigu, szkoda bo wycofałem się na 15km do mety a satysfakcja z samego ukończenia na pewno by była.
na rancie lekko nie było
Michał w akcji

sobota, 14 kwietnia 2012

Tour du Finistere

Dzisiaj to ja byłem pragnienie a peleton Sprite. Chyba nie zdążyłem się do końca zregenerować po wtorkowym wyścigu. Pod każdy podjazd męczyłem i jak wjechaliśmy na rundy finałowe z "panem ścianką"  to plan był prosty strzelić w najgorszym wypadku na ostatniej rundzie bo inaczej abandon. Plan wykonałem w 100% strzeliłem na przedostatnim podjeździe na metę na rundę do końca. Zaginałem się cały wyścig i w końcu moje nogi powiedziały dość. Jutro kolejny start, czasami po męczarniach na drugi dzień czuję się lepiej więc jest nadzieja ;)

środa, 11 kwietnia 2012

Paryż-Camembert

Ponad 200km w deszczu  z ciężką końcówką czyli coś co lubię. Na 30km poszedł 2 osobowy odjazd, który momentami miał nawet 8min przewagi. Peleton zabrał się do gonienia ale przewaga malała w zbyt wolnym tempie i już wiedziałem, że możemy ich nie zobaczyć. Na 35km do mety przewaga wynosiła 2,5min i wtedy z peletonu odjechały 3 osoby a zaraz za nimi 10 osobowa grupka ze mną. Współpraca nam się nie układała, próbowałem jeszcze swoich sił na ostatnim podjeździe ale zostałem wchłonięty na 4km do mety. Na km do mety mieliśmy odjazd na widelcu zabrakło jedynie 6sec, na finiszu się nie popisałem ale i tak 12te miejsce cieszy ;) Dzisiaj jestem very dead i czekam aż Michał zrobi mi obiadek. W weekend 2 Puchary Francji w Bretanii Tour du Finistere i Tro Bro Leon.




mój wymęczony finisz            fot. Aurelien Regnoult fb
kolarz Cofidisu Vogondy jeszcze zdołał mi wyjść na kresce   fot.Aurelien Regnoult fb
always Coca Cola           fot. Aurelien Regnoult fb
degustacja Camemberta po wyścigu

niedziela, 8 kwietnia 2012

Wielkanoc we Francji

Święta Wielkanocne tradycyjnie już spędzam we Francji. W Wielką Sobotę nie idzie się do kościoła ze święconką, nie ma lanego poniedziałku i zając wielkanocny nie rozdaje prezentów. Zamiast zająca są za to dzwony kościelne, które chowają czekoladę w ogrodzie ;) Akurat się złożyło, że nie mieliśmy dzisiaj żadnego wyścigu więc można było obejrzeć Paryż-Roubaix. Boonen po prostu zniszczył swoich rywali.Niestety wzięło mnie przeziębienie więc muszę się wyleczyć domowymi sposobami, aby we wtorek było już ok.
w święta nie może zabraknąć świeżej bagietki czyli kolejka na kilometr ;)
jeszcze tylko 50km i wygrałem

Francuska legenda głosi, iż dzwony kościelne, które w Wielki Czwartek poleciały do Rzymu, by oznajmić śmierć Jezusa. Wracając o świcie w świąteczny dzień zrzuciły na ziemię czekoladowe jajka

czwartek, 5 kwietnia 2012

trening za skuterem

Dzisiaj w programie mieliśmy z Michałem trening za skuterem na 18km rundzie, którą pokonaliśmy 3 razy. Runda pofałdowana z jednym 2km podjazdem więc można było się nieźle zmęczyć. Jutro krótki rozjazd czyli dzień lenistwa.
nasz dyrektor sportowy Johan gotowy do jazdy
i na koniec trening za traktorem

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Fleche d'Emeraude i znowu wygrywa Ferrari

Ferrari wygrywa finisz z przerzedzonego po kraksie peletonu,  fot.Fabrice Lambert
był też czas na podziwianie pięknych widoków           fot.Fabrice Lambert
Wyścig po płaskim więc od startu próbowałem zabierać się w odjazdy, raz nawet udało się oderwać na 10sec. Potem musiałem się zagiąć na rancie po czym peleton się rozjechał i wykorzystało to 2 kolarzy w tym mój klubowy kolega Gaylord. Dalsza część wyścigu była kontrolowana przez ekipy sprinterów więc pomagałem jak mogłem Justinowi, który jak do tej pory najlepiej sobie radził na finiszach. Niestety leżał on w kraksie na 2km do mety. Samej kraksy nie widziałem, zdążyłem jedynie zobaczyć jak Steven Tronet z Big Mat Auber rzucał rowerem Justina. Chamskie zachowanie bez względu na to kto był winien. Wszyscy twierdzą, że Justin jak zwykle spowodował kresza nawet ci co jechali 80 pozycji dalej. Następny wyścig 10 kwietnia Paris Camembert więc zostało trochę czasu, żeby odświeżyć nogę. Podliczyłem marcowy kilometraż i wyszło prawie 3tys km, całkiem nieźle, a nie miałem nawet żadnej etapówki.